„To był moment, na który czekałem cały sezon” (wywiad)

Arkadiusz SzymańskiJakub Kościecha. To oni bronili barw TSZ-u Toruń w ostatnim wyścigu sezonu ligowego 2022, który decydował o losach złotego medalu. Triumfował pierwszy z nich, który celebrował tytuł przed własną publicznością, ale po przeciwnej stronie parku maszyn.

Konrad Cinkowski (CSSuperliga.pl): Szesnasty bieg rewanżowego spotkania finałowego w CS Superlidze. To właśnie on decyduje o losach złotego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. Co czułeś, podjeżdżając pod taśmę? Towarzyszył ci względny spokój, czy tysiące myśli o tym, co zaraz się wydarzy?
Arkadiusz Szymański (zawodnik TSŻ-u Schoenberger Toruń)
: Zupełny brak presji, czy też stresu. Po nieudanych mistrzostwach Europy zmieniłem swoje podejście do sportu. Nakładanie na siebie kolejnych wymagań strasznie mnie hamowało. Przed pierwszym podejściem do 16. biegu, kiedy jeszcze kibice głośno skandowali, to uśmiechnąłem się do narzeczonej, a do Kuby Kościechy rzuciłem toruńskim tekstem: „Gucio! Gucio! Luuuuzik!”. Byłem strasznie pewny siebie. To był moment, na który czekałem cały sezon.

Ważnym elementem zawodów speedrowerowych jest koncentracja. Aby ta była większa, to na starcie potrzebujecie totalnej ciszy, tymczasem w Gnieźnie kilkukrotnie procedura startowa, czy też nawet wyścigi były przerywane z powodu zachowania kibiców. Miałeś z tyłu głowy, taką nadzieję, aby jakiś pstryk butelki, krzyk, pisk nie zadecydował o losach złotego medalu?
– Sędzia bardzo dobrze wywiązywał się ze swojej roli. Nie chciał być pierwszoplanową postacią tego finału i chwała mu za to. Jako sędzia i jeżdżący zawodnik doskonale rozumiał sytuację, kiedy po komendzie „gotów” następował nagły dźwięk i powtarzał biegi w pełnym składzie. Ja o tym nie myślałem, bo w głowie miałem swoje zadanie oraz drużynowy cel na ten wyścig.

Omawiany szesnasty bieg. Z lewej Paweł Kozłowski, a z prawej Łukasz Kokott. Między dwójką doświadczonych gnieźnian ty. W takim biegu można mieć jakikolwiek plan, czy trzeba wszystko przeanalizować w ułamku sekundy, kiedy taśma pójdzie w górę?
Ten bieg był splotem wielu wydarzeń. Pomysł był zupełnie inny. Początkowo Kuba miał jechać z pola drugiego, a ja z czwartego. Jednak Kuba przekazał trenerowi, że wolałby jechać z zewnętrznego pola. Kiedy komentator przeczytał obsadę, to myślałem, że się pomylił, ale Paweł Cegielski podszedł do mnie przed biegiem i w skrócie wytłumaczył, dlaczego pojadę z pola drugiego oraz w spokojnym tonie przekazał swoje uwagi na ten wyścig: „Na ten bieg czekałeś cały sezon. Masz zielone światło! Wierzę w Ciebie.”.

Uwierzcie tak spokojnych słów z tak „wielkim” znaczeniem w życiu nie słyszałem. Zupełnie nie myślałem o tym kto jedzie w tym biegu. Przed samym startem nie skupiałem się na tym, że muszę zamknąć Indywidualnego Mistrza Polski, kapitana Orła Gniezno czy trzeciego zawodnika w Europie. Myślałem o swoim starcie, m.in o dobrej pracy bioder oraz sylwetce po wejściu na obroty. To, co było moim mankamentem przez 15 lat jazdy, w tym momencie zostało moim atutem. Nad którym pracowałem dwa lata. Plan był prosty wykonać dobry start, zamknąć, uciekać. Udało się!

Po świetnym starcie udało ci się zamknąć Pawła Kozłowskiego. Wtedy już wszystko leżało tak naprawdę w twoich nogach. Czułeś na sobie to ogromne brzemię?
– Czułem, że od tego biegu zależy wszystko. Dźwignąłem presję finałów, a głowa w takich meczach odgrywa wielką rolę. Po starcie – ucieczka. Tak szybko po torze w Gnieźnie chyba w życiu nie jechałem. Paweł był bardzo ofensywnie jadący w tym meczu, czułem jego oddech na plecach. Był szybki, dłużej pedałował i szybciej wchodził na pedały. Ja musiałem jechać szybko, bezbłędnie oraz defensywnie. Kiedy Paweł upadł, to wiedziałem już, że CS Superliga jest dla TSŻ-u!

Arkadiusz Szymański z najbliższymi (fot. Zac Payne)

To drugi tak duży sukces w innych barwach, niż te gnieźnieńskie (wcześniej w 2015 roku z Wirażem Ostrów – dop. red.). Jak smakuje złoto wywalczone przed własną publicznością, ale w barwach TSŻ-u?
Przede wszystkim wielkie brawa dla kibiców TSŻ-u Schoenberger Toruń za zorganizowanie wyjazdu oraz wspaniały doping, który niósł naszych zawodników. Bardzo dziękuję również tym kibicom z Gniezna, którzy dobrze mi życzyli. Smutne, że niektórzy nie potrafili pogratulować, czy zbić piątki po meczu. I tutaj akurat nie tylko o kibicach mowa.

Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że złoto miało być w Gnieźnie i będzie, tyle że u jednego zawodnika. Była przed meczem dodatkowa motywacja u Ciebie?
Bardzo się cieszę, że udało mi się… obronić tytuł. Zmotywowany byłem bardzo mocno. Nic dziwnego, skoro luka po moim odejściu, to w sumie nic wielkiego. W każdym klubie, w którym jeździłem, to dawałem z siebie 100 procent. Na torze, jak i poza nim. A czy udało się mnie zastąpić, to zostawiam do oceny gnieźnieńskim kibicom speedrowera.

Wiadomo, że po takim sukcesie jesteś zadowolony ze swojego sezonu w CS Superlidze. Ale czy to zadowolenie jest takie pełne, w 100%, czy jednak czujesz, że mogło być jeszcze lepiej?
Przed sezonem wierzyłem w nasz sukces. Wiedziałem, że mamy na tyle jakości, aby zdobyć złoto, choć w trakcie sezonu pojawiło się zwątpienie. O swoich odczuciach rozmawiałem z prezesem Paradzińskim i trenerem Cegielskim. Niestety, ale trapiły nas przez cały sezon kontuzje, które sprawiły, że tak naprawdę dopiero drugi mecz finałowy pojechaliśmy w pełnym składzie. Przełomowy był pierwszy mecz w Toruniu. Tam narodziła się drużyna. Wiara, emocje oraz iskry w oczach zawodników, na które czekałem cały sezon. Jeśli każdy wyrazi chęć jazdy w przyszłym sezonie w TSŻ-cie, to czuję, że buduje się coś wielkiego. Drużyna na wiele lat!

Podsumowując to rewanżowe spotkanie w Gnieźnie, chyba możemy śmiało przyznać, że widowisko nie rozczarowało, prawda?
Spotkania finałowe to speedrowerowe święto. Wspaniała atmosfera, najlepsze drużyny, mnóstwo dobrego ścigania! Mógłbym powiedzieć, że chciałbym wygrać dziesięcioma, czy dwudziestoma punktami, ale w sumie… życie napisało najlepszy scenariusz. Nie zmieniłbym nic! Takie emocje i dramaturgia, a to wszystko w finale CS Superligi!

Korzystając z okazji, chciałbym podziękować za chęć rozmowy, bo na przykład w Gnieźnie nie było mi dane porozmawiać z lokalnymi mediami. Chciałbym również podziękować rodzinie oraz bliskim, narzeczonej, „mini”, ty wiesz… jesteś wielka! Dziękuję zawodnikom oraz zarządowi TSŻ-u Toruń. Pamiętajcie, że to nasz ogromny sukces. Wszyscy pojechali klasowe zawody i wszyscy są TOP! Jesteście wielcy. Podziękowania również dla kibiców – raz jeszcze dla tych z Torunia za wsparcie oraz zaangażowanie w życie klubu, oraz dla tych z Gniezna za to, że mimo zmiany barw, to nadal są ze mną. Podziękowania również dla: Szymański Fitness, Romana Różewskiego, Lidii Stępak Kowalskiej-Nowak oraz dla Pawła Kokota.