Ze spokojem patrzyli na transfery rywali. „Nie musieliśmy robić nagłych ruchów”

Dosyć późno, bowiem dopiero w ostatni piątek lutego, czyli na nieco ponad sześć tygodni od ligowej inauguracji, ekipa TSŻ-u Toruń pochwaliła się pierwszymi i prawdopodobnie zarazem jedynymi nowymi nazwiskami w swoim zestawieniu. Paweł Cegielski przyznaje otwarcie, że nie mieli potrzeby szybkiego budowania składu i odsłaniania swoich kart.

Ze spokojem patrzyliśmy z prezesem Marcinem Paradzińskim na nerwowe posunięcia kadrowe kilku zespołów, na ogłaszane przez nich bomby i „biegających” w te i z powrotem saperów, a to głównie z kilku powodów. Po pierwsze mamy podstawy, więc nie musieliśmy robić nagłych ruchów, a jeśli już były jakieś wątpliwości, to wszystko i tak miało być realizowane pod kątem naszych potrzeb, a nie chwytać się w desperacji zawodników, którzy nie będą dla nas stanowić dodatniej wartości – powiedział wiceprezes klubu w rozmowie z CSSuperliga.pl.

Zmiany były konieczne, bowiem z kadry ubyło dwóch zawodników. – Przede wszystkim patrzyliśmy na rozwój naszej młodzieży i myśleliśmy, co zrobić, aby to oni byli na pierwszym miejscu. Z uwagi na zawieszenie butów na kołku przez Marcina Paradzińskiego oraz zmianę planów Remigiusza Burchardta, który potrzebował nowych wyzwań i chce być liderem Drwęcy Kaszczorek, postanowiliśmy się otoczyć zawodnikami pasującymi do naszej koncepcji – dodał nasz rozmówca.

Ubiegły sezon dla toruńskiego TSŻ-u był nieco niczym jazda na rollercoasterze. Ekipa z Grodu Kopernika potrafiła pojechać na swoim optymalnym poziomie, ale zdarzały jej się też chwile zapaści i jazdy pod górkę, co sprawiało, że drużyna mocno męczyła się w Lesznie, a także przegrała w Częstochowie i we Wrocławiu. Fakt faktem, w tych dwóch spotkaniach musiała sobie radzić bez Remigiusza Burchardta.

Ostatecznie torunianie sięgnęli po brązowe medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Choć celem każdego sportowca jest ten najcenniejszy laur, to TSŻ był zadowolony z tego, że znalazł się w czołowej trójce CS Superligi. – Ambicją każdego zespołu powinno być wygrywanie, a docelowo zdobywanie medali – nie się co oszukiwać, sport to nie tylko sama idea szlachetnej braterskiej rywalizacji, ale przede wszystkim bycia najlepszym. Pomóc w tym mają nowi zawodnicy.

Pierwszym nabytkiem klubu jest doskonale znany kibicom Borys Wojciechowski. Wychowanek TSŻ-u ostatni sezon spędził w Dywizji B, gdzie z Drwęcą Kaszczorek wywalczył wicemistrzostwo ligi, a jak się później okazało – wobec problemów Lwów Częstochowa, także awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Torunianin w 34 biegach wywalczył w ubiegłym roku 112 punktów i sześć bonusów.

– Nie będziemy tu mówić o jakimś wielkim transferze. Można powiedzieć, że porozumiałem się z Bartkiem Fryckowskim i wymieniliśmy się z Drwęcą. Oni nam Borysa, my im Remka i dorzuciłem jeszcze w pakiecie zaproszenie na treningi zimowe TSŻ. Wierzymy, że Borys w ciągu kilku najbliższych sezonów pójdzie kilka stopni wyżej i stanie się zawodnikiem z topu. Oby tylko nie odpalał żadnych rakiet, bo to się może źle skończyć. Udowodnił już rok temu, że zmiany jakie poczynił, dają zamierzony efekt, a patrząc na jego przygotowania do obecnego sezonu, wiemy, że da z siebie wszystko i jeszcze dołoży coś z głębokich rezerw, bo nad nimi właśnie pracuje – komentuje Cegielski.

Dobrze znanym torunianom jest również Arkadiusz Szymański, choć akurat w jego przypadku są to przyjacielskie relacje z kadrą TSŻ. Dla popularnego „Henia” będzie to czwarty klub bazowy w karierze i wiąże z nim konkretne nadzieje, o czym opowiedział w rozmowie z naszym portalem. – Z Arkiem współpracujemy już tak naprawdę na różnych polach od 2013 roku i dla nas naturalne jest, że postanowił zamienić skrzydła orle na anielskie. Nie bez znaczenia było też, że narzeczona Arkadiusza, urocza Daria, lubi naszą starówkę i toruńską pizzę. Co do popularnego Henia obaw nie mamy, jeśli będzie w stanie utrzymać się na rowerze przez 99% swoich biegów to w tym sezonie może sięgnąć swojego sufitu jako zawodnik. Chcemy, żeby podczas zbliżających się Mistrzostw Europy rywalizował ze spokojną głową o to co go interesuje najbardziej jako zawodnika w sferze indywidualnej.

Niespodzianką jest na pewno obecność w kadrze toruńskiego TSŻ-u Marcela Krzykowskiego. Zawodnik jeszcze niedawno deklarował, że kończy karierę na speedrowerze i skupia się na żużlu, a rower będzie dla niego teraz jedynie pamiątką. – Pomysł prezesa. Pewnego dnia powiedział „zadzwoń nad morze, spytaj jak pogoda”. I tym samym kontrakt podpisał z nami Marcel Krzykowski. Jakby nie patrzeć, to wciąż aktualny mistrz świata juniorów, to klasa sama w sobie. Młody, eksplozywny, ale już doświadczony i idealnie pasujący do naszej koncepcji. Zawsze świetnie się z nami dogadywał, bo przecież TSŻ – Śląsk dwa bratanki i do toru i do… interesów (śmiech).

Ekipa z Grodu Kopernika wzorem swoich rywali stawia także na obcokrajowca. Zaskoczeniem jest dołączenie Zaca Payne’a, dla którego będzie to pierwsza okazja do zasmakowania polskiej rywalizacji ligowych. – Zac sam się odezwał pytając, czy nie mamy dla niego wolnego miejsca. W mojej opinii jest wyjątkowy jeśli chodzi o Brytyjczyków. Pokonał długą drogę, żeby stać się jednym z topowych zawodników na Wyspach, której ukoronowaniem był tytuł Indywidualnego Mistrza Wielkiej Brytanii w 2015 roku. Od tego czasu jest cały czas w czołówce. Długo też rozmawialiśmy i doszliśmy do kilku oczywistych wniosków. Jego rodzimy tor Horspath jest bardzo zbliżony do naszego owalu przy ul. Bielańskiej, co bardzo ułatwi mu przyzwyczajenie się do polskich realiów speedrowera, jako że będzie to jego debiut w CS Superlidze. Do tego Zac wnosi coś, czego ostatnio nam brakowało, atomowe starty.

Kiedy jakiś czas temu pytaliśmy Cegielskiego, kto został już zgłoszony do startów w lidze, przekazał nam dwa nazwiska. – W drużynie pozostaje postrach każdego wejścia w łuk, czyli Kuba Kościecha. Przechodzący na koła 27,5 cala (więcej o tej sprzętowej rewolucji pisaliśmy TUTAJ) Kuba Sawiński, co powinno dać mu jeszcze więcej szybkości na trasie. Ja będę starał się być najlepszą wersją doparowego, jaka kiedykolwiek istniała.

Są też pewne niewiadome w TSŻ-cie. – Ostatnią kwestią jest decyzja, kto będzie drugim podstawowym juniorem, Filip Kowalski czy Kosma Syrkowski. Wszystko zależy od ich zaangażowania w treningi. Na ostateczne decyzje mamy jeszcze trochę czasu. Taka mieszanka przysporzy dużo kolorytu w CS Superlidze, a pojedynki naszej ekipy z innymi drużynami powinny być ozdobą ligi.