Ponad 15 tysięcy kilometrów na mecz. „Niewykluczone, że nie przylecę sam”

Na co dzień mieszka w słonecznej Adelajdzie, ale to nie przeszkadzało mu w podpisaniu kontraktu z Szarżą WrocławBobby McMillan, bo to o nim mowa z dużymi nadziejami zerka w kierunku startów w CS Superlidze, choć nim stanie pod taśmą i powalczy o punkty dla „Rateli”, to czeka go duże wyzwanie, jakim jest podróż.

Miejsce zamieszkania McMillana od domowego obiektu wrocławskiej Szarży dzieli ponad 15 tysięcy kilometrów! Skąd wobec tego pomysł, aby podpisać umowę w kraju nad Wisłą? – Ponieważ od 2019 nie było żadnych międzynarodowych zawodów z moim udziałem. Jestem podekscytowany, bo mam dodatkową motywację do treningów. Prawdopodobnie pojawię się tylko na dwóch meczach, które odbędą się po sobie, ale to zawsze coś! – mówi Australijczyk w rozmowie z CSSuperliga.pl.

W ekipie z Dolnego Śląska ścigać się będzie kilku dobrze znanych McMillanowi zawodników. Czy to miało wpływ na to, że to właśnie do tej ekipy zgłosił się jeden z czołowych jeźdźców świata? – Na pewno, gdzieś tam swój udział miało to, że we Wrocławiu będą się też ścigać moi starzy kumple z czasów Wednesfield Aces – Paul (Heard – dop. red.) oraz Ben (Mould). W 2015 roku zrobiliśmy z Asami złoto i mistrzostwo ligi brytyjskiej. Dodatkowo swoje zrobił Dawid Bas, który potrzebuje opiekunki do dzieci (śmiech) – dodaje nasz rozmówca.

Nie jest tajemnicą, że kwestia angażu Australijczyka we wrocławskiej Szarży, to inicjatywa samego zawodnika. Zapytany, czy gdyby piąty zespół minionego sezonu nie był zainteresowany, to rozważyłby rozmowy z innymi klubami, odpowiada: – Nie sądzę, aby jakikolwiek klub odrzuciłby możliwość podpisania kontraktu z którymkolwiek doświadczonym australijskim zawodnikiem. Niewykluczone, że do Polski nie przylecę sam. Swoje zainteresowanie wyrazili już m.in. Cody Chadwick oraz Nash Manoel. Cody’ego znacie, z kolei Nash, to nasz numer trzy (Manoel zdobył w listopadzie brązowy medal IM Australii. Wygrał Cody Chadwick, a wicemistrzostwo zgarnął Jack Norman – dop. red.) i chce doświadczyć polskich zawodów ligowych.

Wielu zastanawia się, czy McMillan w ogóle pojawi się w Polsce. Raz, że do pokonania ma tak dużą odległość i wiąże się to dla niego z kilkudniowym tripem, a dwa, że wciąż bywają ostre restrykcje związane z pandemią koronawirusa. – Moje plany są bardzo realne. Jeszcze nie wiem, kiedy dokładnie przylecę, ale chciałbym, aby były to dla nas też małe wakacje, aby też zachować świeżość i nie narażać się na jet lag (zespół nagłej zmiany strefy czasowej, to przypadłość, na którą cierpią osoby latające w długie podróże w kierunku równoleżnikowym – dop. red.). Myślę, że będzie to jakoś w lipcu, bo to też dobra pora roku na podróże. Jednak musimy też trzymać kciuki za kwestie związane z sytuacją z COVID-19.

Dla McMillana to powrót do polskich rozgrywek po siedmiu latach przerwy. W 2015 roku wystartował on w dwóch wyjazdowych spotkaniach TSŻ-u Toruń, które odbyły się na południowych torach – w Świętochłowicach wywalczył 14 punktów z bonusem (4,2,3,2*,3) i w Częstochowie trzynaście oczek z bonusem (4,3,1,3,2*). Później miał jeszcze umowę z Szawerem Leszno. – Jazda dla Torunia, w ekipie z tak wielkim potencjałem, to było dla mnie ogromne przeżycie. Dla Leszna nie było okazji wystartować, ponieważ zbiegło się to z moim powrotem na stałe do Australii – komentuje.

Czy McMillan ma swoje ulubione tory w Polsce? – Dobrze jeździło mi się w Toruniu podczas mistrzostw świata w 2019 roku, więc to byłby taki mój faworyt, ale w Kaletach też jest niesamowity tor do jazdy – mówi.

Choć w kalendarzu już druga połowa lutego i np. sezon żużlowy w Australii dobiega powoli końca, a zawodnicy szykują się do powrotu do Europy, to wśród speedrowerzystów wygląda to nieco inaczej. McMillan przybliżył nam, jak wygląda standardowy sezon w kraju Kangurów.  – W Australii sezon rozpoczął się dopiero na początku lutego. Mamy mnóstwo indywidualnych imprez, a w tym roku doszła do tego seria drużynowa. Jednak z racji tego, że nie mamy aż tak wielu zawodników, to dzielimy się na dwa zespoły – AC Hurricanes oraz Titans. Aby uczynić te zawody wyjątkowymi oraz aby nie brakowało dobrego ścigania, to biorą w nich udział m.in. bracia Chadwick, Shane Bentley, czy Daniel Pudney.

Indywidualny Mistrz Australii z 2020 roku na brak zajęć narzekać nie może. I choć dużo dzieje się w jego życiu prywatnym, to ma też czas na to, aby nie tylko ścigać się w lewo, ale również pomagać rozwijać speedrower w swojej ojczyźnie. – W wolnych chwilach pracuję nad nowym torem na południu Adelajdy, który powstał niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Mam nadzieję, że będzie on dostępny już przed mistrzostwami świata.